czwartek, 31 października 2013

Rozdział 9 - Spotkanie w windzie.

Nie żałuj, nigdy nie żałuj, że mogłeś coś zrobić w życiu, a tego nie zrobiłeś. 
Nie zrobiłeś, bo nie mogłeś. 
~Stanisław Lem 

Życie... W cale nie jest proste. Podejmujemy w nim wiele decyzji, zaczynamy coś, żeby po tem tego nie skończyć. Wybieramy...
Nic nie jest banalne. Wszystko potrafi zawalić się w najmniej odpowiednim momencie.
Mimo to zawsze wierzyłam, że dam rade, że ze wszystkim sobie poradzę. A tu... Nie wiem juz nic, tracę wiarę w swoje możliwości... Gubię samą siebie, co raz bardziej. Tracę wszystko, wszystkich...
Decyzje przestają się liczyć, wysiłek również...
Znacie to...?
Taki stan zawieszenia... Nic nie chcesz, gubisz się, tracisz wszystko,nie masz sił. Jak nazwać taki stan...Depresja, załamanie,zawiesznie... nie mam pojęcia. Moje życie jest jak ostatni jesienny liść na wietrze, jestem po ślubie, ale ciągle dopada mnie stan, w którym wspominam Malfoya...
Dracona,którego na moje nieszczęście pokochałam.

****

-Ron,kochanie proszę obudź się. Nie możesz mnie zostawić. Nie teraz... Pamiętasz, mamy brać ślub. Tyle razy mówiłeś, że mnie kochasz, więc nie zostawiaj mnie teraz.... Obiecałeś, że nigdy mnie nie zostawisz, że będziesz ze mną do końca. Miałeś mnie nie zostawiać!-podnoszę głos. Czuje, że łzy kaskadami spływają po moich policzkach. Smith obiecał mi, że Ron obudzi się już dzisiaj, a tu co? Jest w śpiączce, mam tylko nadzieje, że mnie słyszy. Czuje. Rozumie. Pamięta. Myśli o mnie i chce wrócić. Mój narzeczony od tygodnia znajduje się w śpiączce. W miedzy czasie był u mnie Malfoy z dawkami eliksirów i wykonał te swoje badania. Nie mogę usiedzieć w mieszkaniu, dlatego,mimo iż sama nie dawno opuściłam Munga, przesiaduje w nim godzinami, w sali numer 779, na Urazach Magicznych. Dziwne, prawda, życie robi niespodziewane zwroty akcji, niedawno to ja leżałam w Mungu piętro niżej. Teraz to mój narzeczony, jest w śpiączce i mnie potrzebuje.
Nikt nie zmusi mnie do tego,abym odpoczywała. Będę przy nim, bo właśnie tutaj jest moje miejsce, przy nim, przy Ronie. Magomedycy powiedzieli mi tylko, że oberwał jakimś zaklęciem,podczas akcji. Ron i Lee łapali Rokwooda. Lee już z tego wyszedł, a Ron obronił go swoim ciałem. Nie trudno domyślić się, że była to klątwa czarno magiczna. W tym momencie, po raz wtóry w swoim życiu żałuje, że Severus Snape nie żyje. Mimo, że był głównym wrogiem Gryfonow, to kiedy tylko Harry przekazał nam historie jego życia zrozumiałam go cały sercem. Tak bardzo pragnę, żeby Ron wyzdrowiał. Żeby to wszystko skończyło się dobrze. Aby przytulił się do mnie i powiedział ze wszystko jest dobrze. Jestem za bardzo wrażliwa, za mało twarda, dziecinnie naiwna i głupio uparta, jak to kiedyś określiła Gin. Możliwe, iż jest to prawda. Nawet prawdopodobne. Człowiek, którego kocham całym sercem chce mnie opuścić.
-Hermionko, musisz iść odpocząć, nie możesz tutaj spędzać tyle czasu-do pokoju weszła Molly Weasley i położyła rękę na moim ramieniu. Straciła syna, przeżyła obie wojny z Voldemortem, ale trzyma się dzielnie. Kobieta anioł. Tyle przeżyła i mimo zmarszczek i przybywających lat, i zmartwień jedyne co można wyczytać z jej twarzy to piękno. Bije od niej blask miłości, ciepła, magii.
-To mój narzeczony Pani Weasley, nie mogę go zostawić, nie w takiej chwili.
-Ale musisz o siebie dbać.
-Ale...
-Nie kochana, musisz o siebie dbać. On się prędzej czy później, obudzi.
-Ech, no dobrze. Będę w domu,albo na zakupach, jak się tylko obudzi to wyślij mi patronusa mamo.
Molly się uśmiechnęła, tym swoim cudownym uśmiechem, który tylko dodawał jej uroku , podała mi różdżkę i torebkę.
-Idź, wyśpij się, zjedz obiad i teleportuj się do Gin, ona się nie powinna martwic,
 z reszta ty też nie.
Uśmiechnęłyśmy się do siebie i wyszłam z sali. W Mungu tylko magomedycy mogą teleportować się w budynku, zwykli czarodzieje mogą teleportować się dopiero z holu głównego. Udałam się do windy i przymknęłam oczy. Czekałam cierpliwe aż znajdę się na parterze w holu głównym. „Poziom 6-Klątwy Magiczne"
„Poziom 6 1/2 -Wydział Magomedycyny"
„Poziom 5- Łung. Jeżeli wysiadasz tutaj prosimy o przejście do prawej części windy i złapanie się za barierkę. "
„Poziom 5 1/2 - Dyrekcja, Biura.”
I właśnie na tym poziomie dosiadł się do mnie Malfoy, co on robi w windzie, przecież może się teleportować...
-Witaj, Granger.
-Część Malfoy.
Chwila dziwnej ciszy.
-Jak się czujesz?
-Co słychać?
Zapytałam w tym samym momencie co on. Wybuchliśmy śmiechem.
„Poziom 4- Urazy niemagiczne”
-U mnie wszystko w porządku, wiesz praca, praca, praca, dom i opieka nad matką- powiedział Malfoy.
-Matką?
-Ech, mówiąc oględnie... jest chora.
-No dobrze jak nie chcesz to nie mów-odpowiedziałam.
-Może kiedyś ci powiem. A co u ciebie?
„Poziom 4 1/2- Ciężkie urazy magiczne i niemagiczne.”
- Staram się nie zwariować, po prostu, wiesz, ale ostatnio to jest co raz trudniejsze.
-Nikt nie powiedział, że będzie łatwo i sam jeden Merlin wie co nas czeka.
- Jak widać nawet bohaterka wojenna, nie ma w życiu łatwo.
-To może chcesz się rozerwać?
Rozwerwać z Malfoyem... W sumie co mi szkodzi.
- Ogólnie to z chęcią.
-To może wybierzesz się ze mną dzisiaj do Diamonds Club?
-Dobrze, o której?
„Poziom 3 – Eliksirowna, magazynek – wstęp tylko dla magomedyków.”
- O dziewiętnastej będę pod bramą. Pa, tutaj wysiadam.
-Do zobaczenia- powiedziałam do jego pleców.

***

Czasami zadaje sobie pytanie co by było gdym nie zgodziła się pójśc do Diamonds Club'u. Może wtedy wszystko byłoby inaczej, może gdzybym nie zrobiłą tego co zrobiłam. Szczerze, nie żałuje... mimo wszystko nie żałuje... chociaż wtedy moje sumienie jeszcze żyło...

*********
Witajcie :)
Rozdział z okazji Halloween.
Nie zbetowany, kiedy tylko beta mi go zbetuję, to wrzucę poprawiony.
Nie wiem kiedy następny.
Buziaki :*



niedziela, 27 października 2013

Rozdział 8 Luty- miesiąc, który wszystko zmieni

Dla Alicji, La_tua_cantante i wszystkich, którzy komentują. Dziękuję.

Rozdział 8 
„Luty- miesiąc, który wszystko zmieni”

„Są w życiu chwile, gdy myśli się, że jest tak źle, iż już gorzej być nie może.
Wtedy właśnie okazuje się... że jednak może.”
~R. Kosik


- Granger, uważam, że możesz już wychodzić.
- Już? Czyli co mi jest, Malfoy?
- Dostaniesz kilka eliksirów i będę cię odwiedzał raz w tygodniu na dwie, trzy godziny. Będę musiał cię badać. Co ci jest? Cóż jakby ci to powiedzieć… W sumie może ci się stać wszystko, jeżeli cię nie dopilnuję i ty sama nie będziesz na siebie uważała. Granger, użyłaś najsilniejszej tarczy, jaka istnieje i oberwałaś czarnomagiczną klątwą od mojego ojca, który cię nienawidzi, jak żadnej innej mugolskiej czarownicy. Uwierz, że mogło ci to nieźle zaszkodzić.
Brzmi wiarygonie, ale i tak mu nie wierzę.
- Malfoy, ja i tak dowiem się prawdy.
- Zajmij się jedzeniem, bo ci wystygnie - powiedział krótko i wyszedł.
Gdyby to wszystko było takie proste. Zajmij się jedzeniem, no naprawdę! Śniłeś mi się, idioto, wczoraj i co, mam zająć się jedzeniem? Ron jest w Mungu, jutro będzie miał operację, a ja mam jeść? Gin jest w ciąży, a ja mam jeść? Harry nie wie co robić, a ja mam jeść?! Rozmawia ze mną tylko Teo, ale ja mam spokojnie jeść...
I co jeszcze do jasnej cholery?! Mam teraz stanowczo za dużo problemów, w ogóle nie jestem w stanie jeść...  Przez cały tydzień, calusieńki tydzień nic się nie działo, wszystko było w porządku, ale wczoraj musiało się coś zdarzyć!  Moje życie nie może być przez dłuższy czas spokojne, czasem mam wrażenie, że wszystko jest do dupy. Cholera jasna! Jestem Granger, czyż nie? Nie mogę mieć wszystkiego w dupie!
Mam wrażenie, że gorzej już być nie może i łudzę się, że tak właśnie będzie.
-Granger...
-Słucham?
Podszedł do mnie i usiadł obok.
-Twój łasic ma właśnie operację i coś nie wyszło Smithowi…Nie wiem co się stało,  ale nie jest dobrze i poprosili mnie, żebym ci to przekazał...
Patrzę na niego i brakuje mi słów. Zawieszam się, mój wzrok traci wyraz, a on patrzy na mnie i chyba nie wie co robić. Nie mam pojęcia czego się spodziewał, ale jeżeli wybuchu płaczu to się pomylił. Zdałam sobie już sprawę, że zawsze, ale to zawsze może być gorzej...
Malfoy przysunął się bliżej i złapał moją dłoń ogrzewając ją swoimi swoimi chłodnymi, aledelikatnymi dłońmi.
- Nie będę cię okłamywał Granger. Nie wiem, co się stanie, ale jakoś to będzie. Być może wszystko się pogorszy,  ale pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć.
Pocałował mnie w policzek i zanim zauważyłam, zniknął. Po prostu wyszedł z sali, zostawiając mnie samą z moimi zagmatwanymi myślami. I sercem, które w tej chwili pękało na pół.

***
Do dzisiaj pamiętam ten chłód na swoim policzku. Dotyk jego warg, który był tak lekki, tak ulotny, jak dotyk piórka, czy śnieżnego puchu, ale ja pamiętam to tak wyraźnie... Nigdy nie przewidziałam, że od tamtej chwili moje zmysły będą na Niego reagowały w ten sposób. Nie pomyślałabym nawet, że jeden pocałunek w policzek może po pewnym czasie przewrócić mój, już i tak walący się w tamtym momencie, świat. Jak widać, życie jest pełne niespodzianek, o czym najlepiej przekonałam się w lutym zeszłego roku. Nawet poszukiwania horkruksów i Voldemort oraz jego kochana banda idiotów nie pomieszali tak mojego życia…
Ronald coś przede mną ukrywa. Jestem tego pewna. I dowiem się, co jest jego tajemnicą. 
Harry i Gin jeszcze nic nie wiedzą, a ja boję się im cokolwiek powiedzieć. Ten strach jest paraliżujący. Kiedy już odważę się im wszystko powiedzieć, coś zatrzymuje mnie, zaczynam czuć irracjonalny, obezwładniający, gorszy niż przy ataku dementorów strach. Co się stało z moją gryfońską odwagą? Ze sprawiedliwością, prawdą, prawością,  i cnotliwością?! Gdzie podziały się cechy najlepszej gryfonki?!
Pamiętam słowa piosenki Tiary, które śpiewała na czwartym roku:
„(...) Gryffindor prawość wysławia,
Odwagę ceni i uczciwość (...)”, 
Albo jej piosnki z pierwszego roku, kiedy tak bardzo się bałam, do jakiego domu trafię.
 „(...)Może w Gryffindorze,
Gdzie kwitnie męstwa cnota,
Gdzie króluje odwaga
I do wyczynów ochota (...)”
Gdzie się podziały te cechy?!

Nie wiem jak i kiedy zgubiłam prawdziwą siebie, gra w życie zaczęła mnie nudzić, a odkąd nie ma przy mnie tego cholernego arystokraty, panuje chaos...
Kocham Rona, kocham Rona, kocham Rona... Staram się go kochać całą sobą, ale mimo wszystko część mojego ledwo posklejanego serca zajmuje Malfoy.
Jutro spędzam cały dzień z Ronem, ma w końcu wolne. Ale ja czuję, że jutrzejszy dzień nie będzie taki piękny, jaki się wydaje. Coś wisi w powietrzu…Cóż, idę zrobić obiad, jednak mugolskie przyzwyczajenia dają o sobie znać. Mimo, iż jestem czarownicą to gotowanie w każdej postaci mnie odstresowuje.

***
- Jak się czujesz? Czy wszystko w porządku?
- Tak, tak wszystko spoko Gin, a ty jak się trzymasz?
- Cóż, jakoś to chyba najlepsze określenie. Ron to w końcu mój brat, ale pewnie ty się bardziej martwisz.
- To nie ja jestem w ciąży… - odpowiedziałam ze smętnym uśmiechem.
 Po chwili milczenia Gin zabrała głos:
- Wypisali cię już?
-Tak.
- A co ci jest, kochanieńka? Wiesz już może coś na ten temat?
- Malfoy będzie przychodził na wizyty co tydzień, na kilka godzin. Na razie będzie mi dawał tylko eliksiry. Wiesz Gin, on na pewno ma jakieś podejrzenia, ale nic nie chce mi powiedzieć. Dobra, nie rozmawiajmy teraz o Malfoy'u. Pomóż mi się spakować, skarbeńku, i idziemy na Urazy Magiczne.

- Naprawdę dobrze się trzymasz, ale wiesz, co? Uśmiechnij się.
Wymusiłam uśmiech, choć wiedziałam, ze Gin, zauważyła mój ból.
- Coś mi się wydaje, że najpierw trzeba będzie cię rozweselić. Rodzice są przy Ronie, jak się obudzi na pewno się dowiesz.
- No dobrze.
Zaczęłyśmy powoli pakować moje rzeczy.

********
Witajcie :)
Rozdział dzisiaj z okazji tak pięknego dnia.
Mam nadzieję, że się spodobał.
Zbetowany. :)
Nowy nie wiem kiedy, aktualnie zajmuje się odbudowywaniem życia osobistego...
Buziaki :*

wtorek, 15 października 2013

Rozdział 7- Teodor Nott

Rozdział 7 

Przyjaciele są jak ciche anioły...


Przyjaciele... Ludzie, którzy są zawsze. Bezinteresowni, pomocni,zabawni, wredni, a czasem nawet okropni. Chcą dla nas dobrze, ale akceptują to co robimy. Ludzie, którzy kochają nas mimo wad, ci, którzy są przy nas zawsze, nie od zawsze, a na zawsze. Są prawdziwi, szczerzy i potrafią nas kopnąć w tyłek kiedy trzeba. Znają nas tak na prawdę, bez makijażu, masek... takich rzeczywistych.  Przyjaciele... Ludzie, których darzymy zaufaniem... z wzajemnością, ci, którym mówimy wszystko o wszystkim i, o każdym. W cale nie muszą być z nami od dzieciństwa. Oni po prostu są... Możemy ich poznać na ulicy, w pracy, docenić po czasie, 'awansować' ze zwykłych znajomych. Sami wybieramy swoich przyjaciół jak i oni wybierają nas. Przykład...Teodor. Ślizgon, czarodziej czystej krwi, który nie powinien zadawać się ze szlamą i co... To nie Harry, czy Gin, moi przyjaciele od paru ładnych lat. To nie mój narzeczony, a on Teodor Nott, wie o mnie najwięcej. Dzięki niemu zrozumiałam, coś co zrozumieć powinnam już dawno, ja najmądrzejsza czarownica  od czasów samej Ravenclaw. Ja Hermiona Jean Granger, uczę się  od Teodora Notta, nieprawdopodobne...

31 stycznia 2001 roku

Chcę spać, w sumie to tylko ciągle chce mi się spać i jeść. Malfoy mówi,że to dobrze, a ja mu wierze. Merlinie jak to dziwnie brzmi, wierze Draconowi Malfoyowi. Gdyby ktoś powiedział mi o tym jakiś miesiąc wcześniej wysłałabym go na oddział urazów głowy w Mungu, ewentualnie do Łunga, który powstał zaraz po wojnie. Szpital dla czarodziei, którzy są psychicznie chorzy, bądź mają problemy i sobie z nimi nie radzą. Chcąc nie chcąc po wojnie było wielu ludzi, czarodziei, którzy potrzebowali pomocy psychologa. Pomysł Harrego, wysłaliśmy na stypendium mugolskiej psychologii kilku czarodziejów, od tamtego czasu w szkołach magicznych obowiązuje nowy przedmiot- Paranastia, nauka psychologiczno-pedagogiczna.
Od kiedy się obudziłam odwiedzili mnie już Harry i Gin. Oni są tacy  kochani, moi najlepsi przyjaciele. Od zawsze są ze mną...  Ron...pojechał na misję, dostał patronusa z wiadomością o moim  powrocie do zdrowia. Ma teleportować się do mnie zaraz po zakończeniu akcji, która nadzoruje. Kocham go, ale mógłby poświęcać mnie więcej czasu. Jest godzina 11:45 niedawno się obudziłam. I w sumie już położyłabym się z powrotem spać. Jak to mówi Malfoy "sen jest mi teraz potrzebny, sen i jedzenie." Ostatnio założyłam się z nim nawet o trzy tabliczki czarodziejskiej czekolady. Ach każda kostka inny smak, każda rozpływa się w ustach, one są idealne. Kurze jeść mi się chce.
-Malfoy...Magomedyku mój drogi!-krzyczę korzystając z tego, ze drzwi są uchylone, na pewno mnie usłyszał. Zdążyłam się dowiedzieć, ze jego gabinet jest zaraz obok mojej sali. Gdyby nie to,ze nie mogę się ruszać to w cale nie wolałabym tego idioty, ale cóż skoro mogę go trochę wykorzystać.
-Co znów Granger?-pyta z grymasem niezadowolenia na tej swojej nieskazitelnej buźce, która nawiedziła mnie we wczorajszym śnie, przepraszam...koszmarze. To zdecydowanie był koszmar.
-Jaki znów...Trzeba było pozwolić mi wstać z łóżka Malfoy, od wczoraj,kiedy się obudziłam tylko leże i leże, ja już nie mogę. A w igłę to jeść mi się chce.  Wyczarowuje talerz zupy ogórkowej, rozpoznaje po zapachu.
-Apetyt masz w pełni, co świadczy o jednym wracasz do zdrowia-dodaje uśmiechając się lekko- Tylko nie jedz tyle, bo się roztyjesz.-mówi dodając trochę ironii w ton głosu. A miałam być dla nie go mila...
-O to się nie martw Malfoy, nie grozi mi to, bynajmniej teraz, za to tobie to już nic nie pomoże-odpowiadam z przekąsem.
Malfoy wybuchł śmiechem i wyszedł z sali. Przyłożyłam głowę do poduszki i już już odpływałam do krainy Morfeusza, kiedy usłyszałam ciche pukanie w drzwi. Wybudziło mnie to.
-Proszę.
-Witaj,Hermiono.
To był Teodor. Nott znów mnie odwiedza to zdecydowanie dziwne...
-Hej.
-Co tam słychać?
Zaskoczył mnie... usiadł z uśmiechem na ustach, w kącikach jego oczu widziałam jakby zmartwieni, ale nie zadał typowych pytań „Jak się czujesz? W porządku?” Te pytania doprowadzały mnie do szału. A on, usiadł obok wesolutki i się pyta co u mnie?!?! Człowieku jestem w szpitalu i ciągle śpię i jem, mój narzeczony odwiedza mnie raz na jakiś czas, a ja...och, masakra.
-Okropnie.
Nie wiem czemu powiedziałam mu prawdę. Ale czułam, że tego potrzebuję.
-To opowiadaj. Oczywiście jeżeli chcesz.
Chwilę siedziałam cicho. W końcu, czy mogę opowiedzieć o swoim życiu osobie, której nie znam, na dodatek ślizgonowi. Ja Gryfonka??
-Wiesz... leże sobie w szpitalu, mój narzeczony ciągle pracuje, przyjaciele ciągle martwią... mam dość. Odkąd pamiętam zawsze coś jest nie tak, z resztą co cię to może interesować?
-Może mnie nie interesuję, ale chcę ci pomóc...
-Nigdy nie wierzyłam w miłość wiesz...Niby kocham Rona, ale mam wrażenie, ze to nie to, że nie jest to ta pełnia, o której mówią w bajkach. Na rodziców, też zawsze nie mogę liczyć, chociaż kocham ich bardzo. Chciałabym, żeby ktoś mnie czasem przytulił tak po prostu bez okazji, nie troszczył się o mnie co chwile, ale po prostu był. -powiedziałam powstrzymując łzy.
Wiecie, co mnie zadziwiło najbardziej Nott mnie przytulił. On mnie przytulił!!!!
-Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć, mimo że możesz o tym nie wiedzieć.-dodał szeptem tuż przy moim uchu.
A ja rozpłakałam się, chociaż nigdy nie płaczę i połowa ludzi którzy ze mną pracuje ma mnie za sukę, to w tamtym momencie płakałam w ramionach mojego współpracownika, byłego ślizgona, Teodora Notta...

******
Wszystko w życiu szybko się zmienia, coś jest a później tego nie ma, życie jest tylko sumą oddechów, jak to mówi jedna z mugolskich piosenek. Jestem optymistką, nie pokazuje ludziom swoich uczuć, zmieniłam się od czasu wojny, a Ci co mnie nie znają czasem się mnie boją. Wzbudzam szacunek i to się liczy. Mam kochającego męża. Przyjaciół, jednak moje serce zamarzło, zamarzło w dniu, w którym zostawił mnie Draco Malfoy i mimo że wiem, iż to co robiłam jest nie fair w stosunku do wszystkich ludzi, którzy ufają mi bezgranicznie, nie potrafię inaczej. Staram się, ale … zawsze jest to „ale”. Jednak od depresji uchronił mnie Teo, mój przyjaciel, Teodor Nott, ktoś kto pociesza mnie od tego pamiętnego ostatniego dnia stycznia.  Jestem mu dozgonnie wdzięczna. Ron za godzinę wraca z misji. Kocham Go, mniej niż Malfoya, ale kocham. I jeszcze jedno, muszę porozmawiać z Ginny i Harrym. Musze komuś jeszcze powiedzieć prawdę. Nie dam rady tak dłużej. I tak mam wrażenie, ze oni coś podejrzewają, czyżby o czymś wiedzieli, więc może Ron też wie...

*********************************************************
Witajcie kochani :)
Jestem Wam wszystkim dozgonnie wdzięczna :D Tyle komentarzy moja wena żyje pełnią życia, ale biologia jej trochę przeszkadza, byle do piątku ;)
Trzymajcie za mnie kciuki 18.10 o godzinie 9:00 pisze olimpiadę.....
SZUKAM BETY!!! Kontakt na GG.
MACIE JAKIEŚ POMYSŁ NA NAZWĘ BLOGA, KONTAKT RÓWNIEŻ NA GG ;)

A teraz trochę o rozdziale.... przede wszystkim przepraszam za błędy, po drugie to jest trzeci rozdział, w którym próbuję Wam coś przekazać :) Ciekawa jestem, czy ktoś się domyśli o co chodzi, zagadkę wyjaśnię dopiero później ;)

To chyba tyle :)

PROSZĘ O KOMENTARZE :D

Buziaki :*
EDIT : Podziękowania dla emersonn :D Skomentowałaś każdy rozdział od początku, dziękuję :)

wtorek, 8 października 2013

Rozdział 6 - Kłamstwa, pobudka, przebaczenie.

Rozdział 6 

„Kiedy ktoś ustami wypowiada kłamstwa,
 często prawdę mówi oczami.”
~Agatha Christie


Wiele razy słyszałam, że oczy są zwierciadłem duszy... ale co ma powiedzieć człowiek, który umie kłamać tak dobrze, że nawet w oczach nie zobaczysz tego co naprawdę myśli, czuje.... Z własnego doświadczenia wiem, że tylko prawdziwy  kłamca może nauczyć się kłamać każdą cząstką swojego ciała. Wymaga to od nas niezmiernego wysiłku, ale w wielu sytuacjach popłaca.  Nauczyłam się kłamać już dawno. A teraz robię to cały czas. Cały czas okłamuję Ronalda Weasley'a, od dwóch miesięcy po naszym ślubie....Ktoś powiedziałby, że jestem idealnym kłamcą, ale ….to nie jest prawda. Idealnego kłamcy nie rozszyfruje nikt. A na świecie, gdzieś tam daleko ode mnie jest człowiek, który zna mnie na wskroś. Wie kiedy kłamię, mimo ze opanowałam tę sztukę prawie do perfekcji.Jest jeszcze to prawie..... On przez rok zdołał poznać mnie tak bardzo, ze wie kiedy jest to „prawie”, bo przecież prawie robi wielką różnice. Mówił, że kiedy kłamię mrużę oczy, nos, albo wbijam paznokcie w palce. Potrafię utrzymać kontakt wzrokowy,m ale kiedy kłamie dla żartów to  na moje usta wkrada się lekki uśmiech, który on zawsze wyłapuje...wyłapywał. 
Dwa miesiące nie wierzę, że jestem w stanie tyle okłamywać mojego przyjaciela, męża, dawnego mężczyznę swojego życia. Nie jest to proste, ale ja nie jestem w stanie uwierzyć, że on nic nie wie, nie widzi to niewiarygodne. Ron wbrew pozorom jest inteligentny.... Mój mąż jest wyśmienitym strategiem i umie składać fakty, a nawet ich urywki w całość. Dlatego zastanwaim się jak to się stało, ze jeden z najlepszych aurorów dał doprawić sobie rogi? Fakt, faktem jest wybuchowy, ale jak się okazało potrafi trzymać swój temperament na wodzy o ile tego chce... 
Jak wygląda moje życie po ślubie.... Możnaby rzec, ze normalnie, ale nie. Świetnie udaję, staram się być szczęśliwa, ale pewne wspomnienia z blond-osobnikiem nie dają mi spokoju, z resztą nie wiem nawet czy dałabym radę o nim zapomnieć. On przewrócił moje życie do góry nogami, sprawił, ze to co zawsze ogarniałam sypnęło się niczym domek z kart, a ja w końcu poczułam tak upragnioną adrenalinę. Ronald i ja jesteśmy szczęśliwi, ale kiedy on wyjeżdża na misję, a ja siedzę w domu dopada mnie chandra i nie jest to wpływ pory roku, temperatury, ciśnienia czy innych czynników naturalnych. Już wiem co to jest, starałam się wmówić sobie, że to nie jest to, ale wiem, ze nie uda mi się okłamać samej siebie tak jak ludzi....Tęsknota..... To jest tęsknota posta ludzka tęsknota za tym tlenionym dupkiem, idiotycznym arystokratą, tym popierdolonym twardzielem i zimnym draniem tym jebanym skurwysynem, który tylko dla mnie potrafił być człowiekiem. Mój książę, człowiek ze snów, wymarzony mężczyzna. Byłam pewna, ze nigdy go nie spotkam, aż tu nagle spotykam Malfoya, który po tylu latach nienawiści pokazuje mi innego siebie, pokazuję mi prawdziwego siebie, a ja się w nim zakochuję. Kocham go! Jest moim ideałem, wymarzonym zimnym dupek o sercu bijącym dla mnie.... Tak mi mówił więc dlaczego uciekł? 

30 stycznia 2001

Czuję zapach pieczonej kiełbaski i jakby gotowanych ziemniaków z koperkiem. Widzę mamę i tatę, którzy nakrywają do stołu. Są szczęśliwi, widzą mnie, a ja ich biegnę do nich i przytulamy się. Jem z nimi obiad i czuję,  że chcę tu zostać.
-Nie możesz tu zostać kochanie, musisz tam wrócić,czeka cię wiele przeżyć, ale pamiętaj, ze prawdziwa miłość przetrwa wszystko i wszystko się może zdarzyć.  Nie zagłuszaj głosu serca, sama zadasz tym sobie ból.
Obraz zaczął się rozmazywać, a ja ujrzałam pochłaniającą mnie jasność. Zaparło mi dech w piersiach, otworzyłam oczy i łapczywie nabrałam powietrza. Spotkałam parę niebieskoszarych tęczówek i już wiedziałam, ze wróciłam do świata żywych.
-Witaj, Granger.-powiedział jak zwykle swoim ironicznym tonem-jednak stwierdziłaś, że nie zostawisz nas tutaj w spokoju. I tych swoich przyjaciół. Nawet nie wiesz jak rozpaczali.-dodał z kpiącym uśmiechem.
Chyba zacznę żałować, że wróciłam, ale...przypomniała mi się sytuacja z Ronem.
-Który dziś dzień,Malfoy?
-30 stycznia, wtorek, godzina nie wiem,która siedzę przy tobie prawie bez przerwy od dwóch tygodni, tylko po to żeby Cię wyleczyć. A z reszta, co cię to.... Kogo może interesować życie byłego smierciozercy...
Odwrócił się i już chciał wyjść, pomyślałam sobie, ze chyba nie wie co mówi i złapałam go za rękę. Po moim ciele przeszedł prąd, przyjemny prąd.
-Malfoy, nie pierdol. Nie jesteś smierciozerca. Pomogłeś nam ich schwytać. Oczyściłeś swoje imię. Zacząłeś mieć poważanie wśród czarodzieju już rok temu. Wiec nie gadaj bzdur.-powiedziałam- I nie siedź nade mną bez przerwy nie jestem sierotka Marysia poradzę sobie.
-Nie jesteś kim?
-Ehhh jest taka mugolska bajka o sierotce Marysi, tata zawsze opowiadał mi ja do snu, a z reszta nie ważne. Idź do domu, ogarnij się, zjedz coś, nie chce Cię mieć na sumieniu. A przy okazji, weź mi coś do jedzenia.-dodałam uśmiechając się lekko. Jakby na potwierdzenie tych słów, zaburczało mi w brzuchu.
-Granger, nie wiedziałem, ze hodujesz słonie-powiedział Malfoy i zaraz wybuchł śmiechem. Pierwszy raz widziałam go takiego....TAKIEGO....szczery śmiech i beztroska, a do tego Malfoy w jednym zdaniu...to nie wiarygodne.
-Idź juz sobie.-powiedziałam i obróciłam twarz w stronę ściany wydymając wargi. Podejrzewam, ze wyglądam teraz jak rozpieszczone dziecko, ale trudno, nie będzie się ze mnie śmiał, Malfoy jeden.
-Ojj Granger,Granger, nie udawaj rozpieszczonej pannicy, nie pasuje to do ciebie....Trzymaj.-podał mi parujące spaghetti, a ja zapomniałam o całym świecie. Dorwałam widelec w rękę i zaczęłam jeść. Malfoy siedzi obok i również je, ale robi to w bardziej kulturalny sposób.
Zjedliśmy, a ja czuję się jeszcze lepiej.
-Dziękuję, Malfoy.
-Nie ma za co Granger.- Wyjął różdżkę i odesłał naczynia.- trzymaj się, wracam tu za godzinkę,podejrzewam, że zaraz będziesz miała gości.-dodał z półuśmiechem.
Wstał i ruszył do drzwi. Przymknęłam oczy, rozkoszując się ciszą.
-Przepraszam, Hermiono, za wszystko.-powiedział Malfoy, który odwrócił się w drzwiach. Trzymał za klamkę, ale były nadal zamknięte. Otworzyłam oczy i patrzyłam na niego z niezrozumieniem.
-Za szkołę, za nienawiść, wyzwiska, wojnę, wszystko. I mówię ci to raz, więc lepiej zapamiętaj-dodał tylko.Zdążyłam odzyskać rezon nim wyszedł.
-Przeprosiny przyjęte, Malfoy.-odpowiedziałam uśmiechając się szeroko, a on.... odwrócił się, posłał w moją stronę, uśmiech, taki uśmiech szczery, widziałam go u niego po raz pierwszy... i wyszedł. A ja znów patrzyłam za nim zdziwiona. Moje imię w jego ustach brzmiało tak..... nie to niemożliwe. Pomyślałam i na powrót zamknęłam oczy.

*********************************************
Witajcie, skarby moje kochane :*
TAK DUŻO KOMENTARZY :D AHHH Z TEJ OKAZJI DODAJĘ NOW ROZDZIAŁ ZAMIAST UCZYĆ SIĘ DO OLIMPIADY......

Jestem ciekawa czy mi się udał, bo częściowo pisałam go słuchając wykładu o układach człowieka xD

Mam dla Was propozycję........ Nie wiem jaki tytuł nadać temu opowiadaniu, może macie jakieś pomysły jeżeli tak, to piszcie w komentarzach bądź na gg, jak będę miała kilka propozycji to zrobię ankietę :)

PRZEPRASZAM ZA BŁĘDY, TO MOJA CHOROBA WENERYCZNA xD

Proszę o komentarze :)

Buziaki :*

EDIT: Serdeczne podziękowania dla Dominiki Szymańskiej :) Moja droga Twoje komentarze, to na razie perełka :D Dziękuję, odpowiedziałam pod nimi, jeżeli chcesz przeczytać zapraszam do rozdziału 5 ;)