sobota, 26 kwietnia 2014

Rozdział 13 -Zawsze możesz na mnie liczyć.

I come back :)
Mam nadzieję, że rozdział Wam się podoba.
Póki co odpoczywam po wysiłku umysłowym, ale Pan Wen wrócił
Więc niedługo kolejny rozdział.
Mam nadzieję, ze Was zaskoczę.
Rozdział niezbetowany<jeszcze>
Jak Wam poszły egzaminy?
Uczycie się do matury?
Nie przeciągam i zapraszam na rozdział już....13!



Rozdział 13 -Zawsze możesz na mnie liczyć. 

-Teo, pamiętasz co mi kiedyś obiecałeś? 
-Jasne, coś się stało?
-Możemy się dzisiaj spotkać?
-Oczywiście. Może w kawiarni przy Little May? O 18:30? 
-Do zobaczenia i...dziękuje.

***

Jeden z momentów, które często pamiętamy? To jak ktoś udziela nam pomocy. Dlaczego? Dlatego, ze mimo wszystko, mimo naszej niezależności, potrzebujemy drugiego człowieka. Niestety ja przekonałam się o tym za późno. Zbłądziłam wiele razy zanim zdałam sobie sprawę jak ważny jest ktoś obok...przyjaciel. Już w Hogwarcie byłam niezależna, miałam Harrego,Ginny, Rona, wszystkich Weasleyów, rodziców, ale mimo wszystko czułam, ze nie potrzebuje wsparcia. Radzę sobie sama. Nie ważne ile miałąm na głowie, rzadko się skarżyłam, jeżeli już to Ginny, to ona wiedziała najwięcej. Od zawsze mam wokół siebie mury i nie umiem się ich pozbyć. Jedynym człowiekiem, który je zdobył tak naprawdę był...jest Malfoy. Ale jego już nie ma i znając złośliwość życia, nie będzie.

****

Jak łatwo sprowadzić szczęście?
Wywołać uśmiech na twarzy innego człowieka...
~ L.B.

Punkt 18, pojawiłam się na Little May. Nie byłam pewna, czy dobrze robię, ale Teo... Jakoś udało mu się w tak krótkim czasie przebić moje bariery ochronne. Jeżeli teraz odejdzie, to będę musiała stawiać twardsze fundamenty. W zaledwie dwa miesiące rozmów, spacerów i obecności stał się moim powiernikiem. I jeżeli on mnie opuści to nie będę w stanie zaufać nikomu więcej. Ryzykuje wszystko, ale bez ryzyka nie ma zabawy. Mimo dręczących mnie obaw i problemów optymizm jest. Z uśmiechem na ustach wchodzę do ciepłej kawiarenki. Nie ukrywajmy jest początek kwietnia, a nasz morski klimat nie wpływa korzystnie na temperaturę.
W rogu przy liliowej ścianie i ciemnym, mahoniowym stoliku, siedzi Teo. Tajemniczy i mroczny. Taki jak zawsze. Pilnie śledzi mnie wzrokiem i już wiem, że on wie. Widzę to w oczach, jego bezdenne czarne oczy błyszczą od skrywanej ironii i sarkazmu. Jednocześnie są obiecujące. Widzę te barmanki, które się za nim oglądają i mam ochotę wybuchnąć śmiechem. Patrzą na mnie zawistnym wzrokiem, kiedy witam się z nim niewinnym buziakiem w policzek. Jego wzrok mówi mi, że wie, iż coś jest nie tak. Pewnie kiedy usłyszy co mam mu dopowiedzenia to wyjdzie i zostawi mnie a ja zostanę z niczym. Znów na pustyni. Z dylematem w głowie i sercu. Z rozpieprzającym się życiem i nawałnicami rozpaczy. W takiej sytuacji raczej się poddam i bynajmniej będę walczyć. Nie dam rady... Wtedy na pewno nie.... Posmutniałam. A on to zauważył. Cholera czyta ze mnie jak z otwartej księgi.
-Tutaj?
-Tak, jest w porządku....
- Kawa, mocna, czarna, bez cukru?
-Tak, po proszę i...
-Tabliczka orzechowej czekolady, wiem. - dodaje z uśmiechem
A ja zastanawiam się jak on może mnie tak znać.
Z uśmiechem odbieram od niego gorącą kawę, której zapach przypomina mi każdą szczęśliwa chwilę życia. Sam wziął cappuccino orzechowe, jak zazwyczaj.
-To opowiadaj, widzę. O co chodzi, kochanieńka?
-Dlaczego zawsze musi o cos chodzić?-zaczynam opanowanym tonem, patrząc w jego ciemne jak heban oczy.
-Dlatego, że cię przejrzałem, a udawanie ci nie wychodzi w mojej obecności. Jeżeli nie chcesz to posiedźmy, albo zmieńmy temat. Zawsze możesz na mnie liczyć. 
-Bo chodzi o to, że -mówię patrząc mu w oczy- zdradzam Rona-dodaje ściszając głos. Kiedy tylko to powiedziałam czuje jak z mojego serca spada kamień, a mózg dopiero uświadamia sobie na co się zgodził, a ponoć jestem najmądrzejszą czrownicą...
-Domyśliłem się. 
Patrze na niego, jakby był czymś niezwykłym. Domyślił się ale...jak. 
-Słucham?!-udaje mi się wykrztusić po chwili. Jestem zszokowana. Jak to możliwe do cholery, przecież się pilnowaliśmy. 
-Znam Was oboje. Od pewnego czasu jesteście inni. A jak się widzicie to zachowujcie się bardziej niż tolerancyjnie czy uprzejmie. Sypiasz z Draconem i ja to wiem. 
-Ale byliśmy ostrożni, jak się domyśliłeś?
-Znam Was, Kochana, to wystarczy. Znam kilka waszych masek i sztuczek i mimo że jesteście naprawdę dobrzy w tej aktorskiej grze to ja to widzę, inni nie, ja tak. Teraz tylko najważniejsza kwestia. Co zrobisz? Twój narzeczony wybudził się ze śpiączki, nie uda wam się długo pociągnąć romansu tak, żeby nikt się nie dowiedział. Nie uda. 
Teraz będziesz musiała wybrać. A ja będę niezależnie od tego którego wybierzesz.
-Ale ja nie mogę wybrać.- zaczynam mówić jak obłąkana, tracę kontrolę- nie umiem, kocham ich obu. Nie umiem. Nie chce. Kocham obu.KOCHAM-zniżam głos do ledwie słyszalnego szeptu-Rozumiesz!-krzyczę na całe gardło. 
Teo bierze mnie w objęcia, a z moich oczu toczą się łzy. Miałam nie płakać. Miałam być twarda, ale wygląda na to, że dłużej nie umiem. Nie wiem kiedy znajduję się w mieszkaniu, Teo odstawia mnie na miejsce. Wręcza kieliszek wina i siedzi obok nic nie mówi. Po prostu.Jest.

***
Budzę się rano obolała. Nie pamiętam nic więcej z wczorajszego wieczoru niż szok po rozmowie z Teo i tym, że ze mną był. A własnie gdzie on jest. Myślenie przerywa mi ogromny ból głowy. Jałć. Boli. Eliksir. Woda.Cokolwiek. Merlinie zmiłuj. Próbuje otworzyć oczy, ale się buntują. Za jasno. Stanowczo za jasno. Cholera gdzie moja różdżka... O jest, jakim cudem na ławie. Ech...otwieram jedno oko. Jasnooooooo. Mózgu...myśl! Po chwili szepcze zaklęcie i otwieram oczy. W salonie panuje przyjemny półmrok. ZARAZ co ja do diabła robię w salonie? 
Na komodzie dostrzegam karteczkę. Podchodzę i czytam, cholerne rozmazane literki.

Hermiono w kuchni masz eliksir.
Ja musiałem iść. 
Wpadnę wieczorem. 
Nie czytaj gazet. 
Buziaki.
T.

Idę do kuchni. Merlinie. Eliksir. Jest. ON TO ZROBIŁ SPECJALNIE. Żebym musiała tyle iść. Och...zemszczę się kiedyś. Wypijam eliksir i po chwili czuję się o niebo lepiej. Wracam do salonu. Muszę znaleźć torebkę i dowiedzieć się w końcu ile tych kieliszków wypiłam. 
Kiedy docieram do kuchni dostrzegam kolejną kartkę, a pod nią gazetę. Kartka zawiera w sobie krótką informację:
Nie denerwuj się. Jak przeczytasz znajdź mnie. 
Teo.
Wyjmuję gazetę i dostrzegam na stronie tytułowej zdjęcie. Ja i Teo. On prowadzi mnie pod ramię. Ja się lekko chwieje. Co najgorsze wchodzimy do mojego domu. Cholera jasna!
Nagłówek mówi mi wszystko.
Hermiona Granger, bohaterka, która jest niewierna.
Wczoraj(dn.10.03.2001r.) widziano Hermionę Granger <lat21> 
w towarzystwie Teodora Notta <21lat>. 
Wszystko wyglądałoby niewinnie gdyby nie fakt, 
ze oboje byli pod wpływem alkoholu 
i wchodzili do domu naszej bohaterki. 
Czy panna Granger zdradza swojego chłopaka
Ronalda Weasleya <lat21>? 
Czy ta powszechnie uważana za niewinną 
dziewczyna ma mroczną stronę duszy? 
Będziemy Was informować na bieżąco.
Lavender Lorence

Szlag mnie trafi. Co ta Lorence sobie myśli. Że może mnie oczerniać?! Dobrze, ze nie przyłapali mnie z Draco, ale jak mogliśmy być tacy nieostrożni. Mam tylko nadzieję, ze nikt nie uwierzy w te brednie. Już ja tej suce pokaże. Biorę płaszcz i teleportuje się do Teodora. Z tym ślizgonem na pewno coś wymyślimy.

****
-Co z tym robimy?- Wchodzę do jego biura w Departamencie Przestrzegania Prawa Czarodziejów nawet nie pukając- Widziałeś co ta Lorence wymyśliła? Nie mogę sobie pozwolić na skandal nie teraz, Teo. Nie w tym momencie. Jestem na to za słaba i dobrze o tym wiesz.- Dodaję siadając załamana na czarnej, skórzanej kanapie. Łapię się za bolącą niemiłosiernie głowę. Przyglądam fotografiom na ścianach. Nott ma dobry gust. Nowoczesny. Elegancki. Dostojny. Czarna kanapa i fotele kontrastują z dębowymi meblami. Na regałach stoją rzędy magicznie powiększanych segregatorów, w których wszystko ma swoje miejsce, dodatkowo wyskakują same jeżeli się czegoś z nich potrzebuje. Oczywiście trzeba być szefem i kod do biura, ale potem wszystko jest na wyciągnięcie ręki. Kremowe ściany, dywan w kolorze ecru. I okno, ogromne okno z panoramą na czarodziejski Londyn. Jest ładnie. Gustownie. Ale nie mam teraz czasu na ocenienie wyglądu gabinetu mojego przyjaciela. Musimy ustawić Lorence to jest najważniejsze. 
-Albo damy jej inną sensację, albo złapiemy na nią haka. Wiesz, że dla mnie to żaden problem, ale czy jest sens paskudzić papiery niewinnej dziewczynie?
-Wiesz, ze jako auror nie mogę zepsuć opinii, którą mam. Za cięzko na nią pracowałam, a jak zacznie kopać...sam wiesz, co może znaleźć. Mimo, ze ten sekret jest bardzo dobrze chroniony. Masz jakiś pomysł?
-Mam, więc zostaw to mnie. A teraz wracaj do domu, ogarnij się, leć do narzeczonego i porozmawiaj z Draconem. Nie ma czasu na załamania, nie teraz Miona, nie teraz.

****

15.03.2001 rok


-Ron tak się cieszę, ze już cię wypisali kochanie. Może jednak teleportuję się po Harrego...
-Nie trzeba, słońce poradzę sobie. Już jest wszystko w porządku. 
Nie wierzę mu. Nie widzę tego, aby wszystko było w porządku, a jednak muszę mu zaufać. Magomedycy udzielili mi tylko część informacji. Wiem to. Ginny nie chce mi nic powiedzieć. Czuję niepokój. A może tylko mi się wydaje. Już sama nie wiem. Ostatnie dni wykorzystałam głównie na spotkania z Draconem. Z resztą urlop również się kończy. Wspólnie z Draco stwierdziliśmy, ze lepiej będzie ograniczyć nasze spotkania. Lepiej być ostrożnym. Kocham go, cholera jasna, kocham. 
Teleportujemy się z Ronem do naszego mieszkania. Szykuję szybki obiad i mam ochotę zakopać się pod ziemię. Nie wiem o czym mam z nim rozmawiać. Na szczęście, on rozwiązuje ten problem. 
-Jak ci tu było beze mnie, kochanie? -mówi lekko się uśmiechając, a ja już wiem, ze muszę grać, muszę jeżeli nie chcę go zranić. Muszę. 
-Ciężko tak za tobą tęskniłam. Bałąm się wiesz- mówiąc to pojawiają się w moich oczach łzy. Łzy tak głębokiego smutku, że aż trudno to sobie wyobrazić. Żalu z powodu tego, ze go okłamuję, że go zdradzam, że tęsknie za Draco. Wylewam to co ciąży mi na sercu. Otwieram się, może nie tak prawdziwie, może on wierzy że płacze dlatego, ze tak bardzo za nim tęskniłam, ale ja płączę za utraconym życiem, bo właśnie teraz przygniótł mnioe jego cięzar. Sama wpakowałam się w to bagno. Sama muszę z nigo wyjść. Ale co zrobić gdy kocham ich obu. Czuję jego ręce przytulające mnie, czuję jego opiekę, troskę, tęsknotę. Daje mi poczucie bezpieczeństwa. Izoluje mnie przed złem tego świata. Robi to niezdarnie, ale tak jak tylko on potrafi. Jest niczym czysty, nieskalany polny kwiat pośród chwastów. Daje mi nadzieję, jest słońcem. Światłem. Nie mogę się powstrzymać i całuję go. Tak bardzo mi go brakowało.<scena +18> Całujemy się, drapieżnie, gorąco. Tak bardzo siebie spragnieni. Nie wiem jak i kiedy trafiamy na kanapę w salonie. Odsuwam od siebie mysli o tym, co robiłam tu kilka dni temu z Draco. Teraz jest Ron i tylko on. Czuję żar oblewający moje ciało. Wszechogarniające uczucie gorąca. Zdejmuję jego koszulę, tę którą tak uwielbia. On ściąga ze mnie moją ukochaną granatową sukienkę. Wciąga głośno powietrze na widok mojej bielizny. Tę którą kupiłam niedawno. Czarna. Seksowna. Drapieżna. Jego spodnie i skarpetki lądują w jakimś kącie. Stoimy naprzeciw siebie. Spragnieni. Nienasyceni. Drapieżni. Ogłupiali. Pożerający się wzrokiem. Nie wytrzymuję. Całuję go znów z siłą o jaką go nie podejrzewałam penetruję moje usta. 
-Pieprzmy się. 
Mówi w końcu, a ja czuję się jak nigdy. To jet tak cholernie perwersyjne, że aż podniecające. Tymi dwoma słowami podkręca temperaturę. Języki toczą bitwę. Moje paznokcie wyznaczają nowy szlag na jego plecach, a jego dłonie ugniatają moje piersi. Schodzi niżej i całuje je. Raz jedną, raz drugą. A ja leże pod nim spragniona jego tam. W końcu po cudownych torturach zdejmuje moje stringi i wbija się we mnie z mocą. Krzyczę. Głośno i długo. Przez moment ciesze się z tego, że mamy zaklęcia wyciszające rzucone na cały dom. Poruszamy się w tylko sobie znanym rytmie. Nasze ciała tańczą jak płomienie. Nie wiem ile czasu mija nim docieram na szczyt. Krzyczę głośno i długo targana drgawkami spełnienia. Czuję jak wlewa się we mnie. Przyjemność. Spełnienie. Magia. 
Zasypiam wtulona w jego ramiona. Przykryci wyczarowanym kocem, odwiedzamy krainę Morfeusza. Jutro będą mną targać wyrzuty sumienia. Wątpliwości i wszelkie emocje, z którymi nie potrafię sobie poradzić. Ale teraz szczęśliwa zasypiam w cudownym poczuciu bezpieczeństwa.