Nie zrobiłeś, bo nie mogłeś.
~Stanisław Lem
Życie... W cale nie jest proste. Podejmujemy w nim wiele decyzji, zaczynamy coś, żeby po tem tego nie skończyć. Wybieramy...
Nic nie jest banalne. Wszystko potrafi zawalić się w najmniej odpowiednim momencie.
Mimo to zawsze wierzyłam, że dam rade, że ze wszystkim sobie poradzę. A tu... Nie wiem juz nic, tracę wiarę w swoje możliwości... Gubię samą siebie, co raz bardziej. Tracę wszystko, wszystkich...
Decyzje przestają się liczyć, wysiłek również...
Znacie to...?
Taki stan zawieszenia... Nic nie chcesz, gubisz się, tracisz wszystko,nie masz sił. Jak nazwać taki stan...Depresja, załamanie,zawiesznie... nie mam pojęcia. Moje życie jest jak ostatni jesienny liść na wietrze, jestem po ślubie, ale ciągle dopada mnie stan, w którym wspominam Malfoya...
Dracona,którego na moje nieszczęście pokochałam.
****
-Ron,kochanie proszę obudź się. Nie możesz mnie zostawić. Nie teraz... Pamiętasz, mamy brać ślub. Tyle razy mówiłeś, że mnie kochasz, więc nie zostawiaj mnie teraz.... Obiecałeś, że nigdy mnie nie zostawisz, że będziesz ze mną do końca. Miałeś mnie nie zostawiać!-podnoszę głos. Czuje, że łzy kaskadami spływają po moich policzkach. Smith obiecał mi, że Ron obudzi się już dzisiaj, a tu co? Jest w śpiączce, mam tylko nadzieje, że mnie słyszy. Czuje. Rozumie. Pamięta. Myśli o mnie i chce wrócić. Mój narzeczony od tygodnia znajduje się w śpiączce. W miedzy czasie był u mnie Malfoy z dawkami eliksirów i wykonał te swoje badania. Nie mogę usiedzieć w mieszkaniu, dlatego,mimo iż sama nie dawno opuściłam Munga, przesiaduje w nim godzinami, w sali numer 779, na Urazach Magicznych. Dziwne, prawda, życie robi niespodziewane zwroty akcji, niedawno to ja leżałam w Mungu piętro niżej. Teraz to mój narzeczony, jest w śpiączce i mnie potrzebuje.
Nikt nie zmusi mnie do tego,abym odpoczywała. Będę przy nim, bo właśnie tutaj jest moje miejsce, przy nim, przy Ronie. Magomedycy powiedzieli mi tylko, że oberwał jakimś zaklęciem,podczas akcji. Ron i Lee łapali Rokwooda. Lee już z tego wyszedł, a Ron obronił go swoim ciałem. Nie trudno domyślić się, że była to klątwa czarno magiczna. W tym momencie, po raz wtóry w swoim życiu żałuje, że Severus Snape nie żyje. Mimo, że był głównym wrogiem Gryfonow, to kiedy tylko Harry przekazał nam historie jego życia zrozumiałam go cały sercem. Tak bardzo pragnę, żeby Ron wyzdrowiał. Żeby to wszystko skończyło się dobrze. Aby przytulił się do mnie i powiedział ze wszystko jest dobrze. Jestem za bardzo wrażliwa, za mało twarda, dziecinnie naiwna i głupio uparta, jak to kiedyś określiła Gin. Możliwe, iż jest to prawda. Nawet prawdopodobne. Człowiek, którego kocham całym sercem chce mnie opuścić.
-Hermionko, musisz iść odpocząć, nie możesz tutaj spędzać tyle czasu-do pokoju weszła Molly Weasley i położyła rękę na moim ramieniu. Straciła syna, przeżyła obie wojny z Voldemortem, ale trzyma się dzielnie. Kobieta anioł. Tyle przeżyła i mimo zmarszczek i przybywających lat, i zmartwień jedyne co można wyczytać z jej twarzy to piękno. Bije od niej blask miłości, ciepła, magii.
-To mój narzeczony Pani Weasley, nie mogę go zostawić, nie w takiej chwili.
-Ale musisz o siebie dbać.
-Ale...
-Nie kochana, musisz o siebie dbać. On się prędzej czy później, obudzi.
-Ech, no dobrze. Będę w domu,albo na zakupach, jak się tylko obudzi to wyślij mi patronusa mamo.
Molly się uśmiechnęła, tym swoim cudownym uśmiechem, który tylko dodawał jej uroku , podała mi różdżkę i torebkę.
-Idź, wyśpij się, zjedz obiad i teleportuj się do Gin, ona się nie powinna martwic,
z reszta ty też nie.
Uśmiechnęłyśmy się do siebie i wyszłam z sali. W Mungu tylko magomedycy mogą teleportować się w budynku, zwykli czarodzieje mogą teleportować się dopiero z holu głównego. Udałam się do windy i przymknęłam oczy. Czekałam cierpliwe aż znajdę się na parterze w holu głównym. „Poziom 6-Klątwy Magiczne"
„Poziom 6 1/2 -Wydział Magomedycyny"
„Poziom 5- Łung. Jeżeli wysiadasz tutaj prosimy o przejście do prawej części windy i złapanie się za barierkę. "
„Poziom 5 1/2 - Dyrekcja, Biura.”
I właśnie na tym poziomie dosiadł się do mnie Malfoy, co on robi w windzie, przecież może się teleportować...
-Witaj, Granger.
-Część Malfoy.
Chwila dziwnej ciszy.
-Jak się czujesz?
-Co słychać?
Zapytałam w tym samym momencie co on. Wybuchliśmy śmiechem.
„Poziom 4- Urazy niemagiczne”
-U mnie wszystko w porządku, wiesz praca, praca, praca, dom i opieka nad matką- powiedział Malfoy.
-Matką?
-Ech, mówiąc oględnie... jest chora.
-No dobrze jak nie chcesz to nie mów-odpowiedziałam.
-Może kiedyś ci powiem. A co u ciebie?
„Poziom 4 1/2- Ciężkie urazy magiczne i niemagiczne.”
- Staram się nie zwariować, po prostu, wiesz, ale ostatnio to jest co raz trudniejsze.
-Nikt nie powiedział, że będzie łatwo i sam jeden Merlin wie co nas czeka.
- Jak widać nawet bohaterka wojenna, nie ma w życiu łatwo.
-To może chcesz się rozerwać?
Rozwerwać z Malfoyem... W sumie co mi szkodzi.
- Ogólnie to z chęcią.
-To może wybierzesz się ze mną dzisiaj do Diamonds Club?
-Dobrze, o której?
„Poziom 3 – Eliksirowna, magazynek – wstęp tylko dla magomedyków.”
- O dziewiętnastej będę pod bramą. Pa, tutaj wysiadam.
-Do zobaczenia- powiedziałam do jego pleców.
***
Czasami zadaje sobie pytanie co by było gdym nie zgodziła się pójśc do Diamonds Club'u. Może wtedy wszystko byłoby inaczej, może gdzybym nie zrobiłą tego co zrobiłam. Szczerze, nie żałuje... mimo wszystko nie żałuje... chociaż wtedy moje sumienie jeszcze żyło...
*********
Witajcie :)
Rozdział z okazji Halloween.
Nie zbetowany, kiedy tylko beta mi go zbetuję, to wrzucę poprawiony.
Rozdział z okazji Halloween.
Nie zbetowany, kiedy tylko beta mi go zbetuję, to wrzucę poprawiony.
Nie wiem kiedy następny.
Buziaki :*
Buziaki :*