Obudziłam się około godziny siódmej, bądź ósmej. Nie pamiętam dokładnie. Wiem, że obudziłam się sama, samiusieńka w wielkim domu. Planowaliśmy z Ronem ślub. Byłam jego narzeczoną. Nie ukrywam, że byłam i jestem z nim szczęśliwa. Mój rudzielec często wyjeżdżał na akcje, czasami nie bywał w domu przez tydzień, bądź dwa, a ja jako kobieta miałam i mam swoje potrzeby, nieprawdaż?? Wracając do tego pamiętnego poniedziałku, w którym moje życie stanęło na głowie, odwróciło się o 180 stopni czy nawet jak kto woli o 360. Dostałam patronusa, zaraz po tym jak zjadłam śniadanie.
„Znaleźliśmy Malfoya. Nott i Finnigan idą z Tobą na akcje.
Nawet nie protestuj. Nie dasz sobie rady z nim sama.
Harry-szef i przyjaciel”
Szybko zebrałam się, wzięłam różdżkę i zabezpieczyłam dom zaklęciami. Wysłałam patronusa do Teo i Seamusa, a sama teleportowałam się do Ministerstwa. Szybkim krokiem udałam się w stronę biura Harrego, żeby zaczekać tam na swoich współtowarzyszy. Dotarłam pod drzwi mojego szefa. Mahoniowe drzwi, na których połyskiwała złota tabliczka
„Harry Potter
Bohater świata czarodziejów
Szef biura aurorów”
Zawsze w biurze śmiejemy się z tego dopisku o „bohaterze świata czarodziejów” jakby nikt o tym nie wiedział, no do prawdy. Na szczęście sława nie uderzyła Harremu do głowy, za co jestem wdzięczna Merlinowi jak nie wiem... Nauczył się to wykorzystywać, ma duże wpływy w Ministerstwie i często pomaga Kingsleyowi. Nie powiem, ze nie zasłużyliśmy na to, ale kto inny jak nie Harry dostałby posadę szefa bez ukończenia Hogwartu w zaledwie dwa lata pracy. Ja i Ron również mamy wpływ, tak samo jak Nevill i Luna, państwo Longbottom jak to ładnie brzmi. Nie mogę się do tego przyzwyczaić. Pobrali się w 2001 roku w czerwcu. Ginny to co innego.... Ginevra jest sławna jako żona Harrego i bohaterka wojenna. Ale nie zgłupiała od tej sławy. Nikt z moich przyjaciół nie zwariował stając się sławnym. Nauczyliśmy się to wykorzystywać, ale nie żyjemy wyłącznie tym.
Koniec tych opowieści.... Weszłam do gabinetu, gdzie ujrzałam dwójkę moich znajomych i przyjaciela. Dostaliśmy adres pobytu Lucjusza Malfoya. Departament Poszukiwanych Czarodziejów spisał się bardzo. Nie ma się co dziwić mając taką szefową jaką jest Luna. Mimo swoich dziwactw jest naprawdę genialna. Dałam sygnał moim współtowarzyszom i teleportowaliśmy się w nieznane.
Chwilę pózniej znaleźliśmy się w Dolinie Merlina, świat czystokrwistych. Tylko dlaczego do cholery nikt go tam wcześniej nie szukał. Może to zbyt banalne rozwiązanie. Jak tak teraz nad tym myślę to rzeczywiście rozwiązanie zbyt banalne, a po Lucjuszu nikt by się przecież tego nie spodziewał.
W okolicy wznosiły się same ogromne, piękne i wyniosłe wille. Widok był naprawdę piękne, ale nie teleportowałam się tam po to, aby oglądać piękne domy czystokrwistych czarodziejów. Jedno muszę im przyznać, jako rozkapryszeni ludzie mają gust. „Chociaż może wojna zmieniła również ich” Ta właśnie myśl przyszła mi do głowy. „Nie, to głupie” pomyślałam i wyrzuciłam to ze swojej głowy.
-Chłopaki, robimy tak. Nott słuchaj mnie do cholery. Ciesz się, ze cię toleruje.-powiedziałam lekko uniesionym głosem, widziałam jak cień przemyka w jego oczach, ale mało mnie to obchodziło, mimo że zmienił się po wojnie to i tak ledwo go tolerowałam, był tylko moim znajomym, nie wiedziałam jeszcze, że przez zaledwie rok stanie się moim przyjacielem, bliższym niż Ginny, co uważałam wtedy za niemożliwe.
-Słucham, słucham-powiedział smętnym głosem i spojrzał w moim kierunku.
-Nott zajdziesz go od tyłu, Finnigan zabezpiecz okna i drzwi. Wszystkie szczeliny mają być zabezpieczone. Ma nam nie uciec, nie może się teleportować. Nie może uciec-podniosłam lekko głos-Rozumiecie?-kiwnęli głowami, przytakując- Ja wchodzę do środka, jakby coś będę z nim walczyć.Nott mi pomoże, a ty Seamus zostaniesz na zewnątrz i wkroczysz w ostateczności. Rzuć czar, przeciwaportacyjny.
-Tak jest szefowo-powiedział lekko się uśmiechając- to będzie dla nas bułka z masłem.
Jak się później okazało. To wcale nie była dla nas bułka z masłem, a bardzo tłusty i ciężki do przełknięcia pączek. Wtargnęliśmy do jego domu. A on... siedział sobie spokojnie na fotelu obitym czrną skórą. Pomieszczenie było urządzone w iście ślizgońskim stylu, ale nie miałam czasu przyglądać się wystrojowi, przyszłam tam w innej sprawie.
-Panna Granger , jak miło panią widzieć-powiedział Malfoy z tak wyczuwalną ironią w głosie, że prawie mnie odrzuciło.
-Mnie również panie Malfoy-powiedziałam z taką ironią i jadem w głosie,że aż sama się sobie zdziwiłam. Moja twarz nie wyrażała żadnych emocji, biło z niej opanowanie i pewność siebie, cóż wojna zmienia ludzi...
- Czym mogę zawdzięczać pańską wizytę, panno Granger?
-Powinien pan wiedzieć, panie Malfoy.-odpowiedziałam takim samym tonem.
-Nie zdaję sobie pani, panno Granger, że toczy pani wojnę z niewłaściwym człowiekiem.
-Czy to była groźba panie Malfoy?-zapytałam- Przyszłam w sprawie pańskiego procesu, panie Malfoy, został on przekładany wystarczająco długi czas. Nie sądzi pan, ze uciekanie przed sprawiedliwością przez trzy długie lata jest wystarczające?- dodałam z ironią.
-Nie uciekam, panno Granger, idę zgodnie z zasadami Czarnego Pana, który tępi takie wytwory natury jak pani panno Granger.
-Cóż, muszę pana zmartwić panie Malfoy-fuknęłam-Voldemorta nie ma i nie będzie, a jedynym wytworem natury w tym pomieszczeniu jest pan, panie Malfoy.-dopowiedziałam z taką ilością jadu w głosie jakiej jeszcze u siebie nie słyszałam.
-Hermiona, weź, go już do tego Ministerstwa, bo po waszej wymianie uprzejmości chce mi się już rzygać-wtrącił się Nott, który dostał się do salonu od strony podwórza.
-Teodorze witaj.-powiedział Lucjusz- nie wiedziałem, że po tym jakim śmierciożercą był twój biedny ojciec, ty będziesz zadawał się ze szlamami. Wstydziłbyś się Nott.-powiedział i za nim zdążyłam zareagować wyciągnął różdzkę i powiedział, jakby od niechcenia- Petrificus totalus! Panno Granger, myślę, że teraz nikt nie będzie przeszkadzał nam w dyskusji. Nie prawda?
-A ja myślę, ze jednak, ktoś będzie.- powiedział Seamus. „Po cholerę się wtrąca, sama załatwię to lepiej”
-Och, Finnigan ty też tu jesteś, cóż przykro mi bardzo, ale musisz się z nami pożegnać-powiedział Lucjusz Malfoy.
Stali tak z wyciągniętymi różdżkami, mogłam zaatakować jednak tego nie zrobiłam. Do tej pory nie wiem czemu.
-Drętwota!
-Drętwota!
Krzyknęli w tym samym momencie, niestety Seamus nie zdołał uniknąć zaklęcia. Padł na ciemną podłogę obok Notta.
-Teraz nikt, nam nie będzie przeszkadzał. Tak więc może...Crucio!
-Protego! Experialmus!
-Rictusempra!
-Protego maxima!Drętwota!
-Protego!Crucio!
Zaklęcie trafiło mnie, a ja poczułam nie wyobrażalne fale bólu. Nie krzyczałam, nie dałam mu tej satysfakcji. Nie wiem ile torturował mnie tym zaklęciem, w każdym bądź razie.kiedy zdjął je ze mnie , czułam się bezsilna, jednak w mojej dłoni wciąż byłą różdżka.
-Experialmus!Drętwota!-krzyknął
-Protego maxima! Crucio!
-Protego! Avada Kedavra!-syknął, nie miałam siły, zielone światło mknęło w moją stronę z zatrważającą szybkością.
-Fianto Duri!- nie wiem jakim cudem udało mi się wytworzyć najsilniejszą tarczę magiczną. Ale obroniłam się. Malfoy nie spodziewał się tego, a ja to wykorzystałam- Drętwota! Petryficus totalus!
Nie wiem, które z tych zaklęć go trafiło. Wiem, że padł na ziemie, a ja poleciałam bez sił na stojącą za mną kanapę. Usłyszałam tylko kroki i ujrzałam czarne buty aurora. Obudziłam się w Mungu kilka godzin później...